To
był chyba najgorszy dzień w moim życiu. Wciąż mam przed oczami to
błagalne spojrzenie, niemą prośbę w oczach, a w uszach pobrzmiewają mi
te cztery słowa rozdzierające moją duszę: "Proszę... nie zabijaj mnie...
". Wiem, że źle zrobiłam, ale nie miałam wyboru ! Chociaż... nie będę
się usprawiedliwiać. Przecież zawsze jest jakiś wybór ! Z czym się
zgodzę, ale na Merlina ! Co to za wybór ?! Zacząć służyć Czarnemu Panu,
poprzez zabijanie niewinnych ludzi do rytuału, który go wskrzesi, czy
patrzenie w bezruchu na śmierć najbliższych. Nie wiem co by wybrał ktoś
inny na moim miejscu, ale ja wybrałam to pierwsze. Jeśli mi się
powiedzie uratuję rodzinę przed zgubą, a mój ojciec odzyska duszę
wyssaną mu przez dementorów, ale co z tego ? Świat przecież powtórnie
pogrąży się w bólu i chaosie. A ja będę stać po tej złej stronie. Kto
wie? Może nawet będę musiała zabić kogoś bliskiego lub po prostu
znajomego. Wiem, że będzie niemiłosiernie bolało mnie, oraz cały świat,
ale ja to wytrwam i mimo tego po czyjej jestem stronie pomogę również wytrwać innym. W końcu nazywam się Crouch i nic, ani nikt tego nie zmieni nawet sam lord Voldemort.
***
Boję
się tego co przyniesie jutro. Ostatnio mam dziury w pamięci, co bardzo
źle wróży. W jednej chwili jestem w swoim pokoju, a w drugiej pojawiam
się gdzieś w lesie. Co tam robię ? Nie wiem, ale jestem z tym sama. Moja
jedyna przyjaciółka ostatnio jest dla mnie niezwykle oschła. Widzę, że
próbuje być miła, swobodna i taka jak zwykle, ale nie wychodzi jej to.
Mnie nie oszuka, za dobrze ją znam i wiem, że coś ją trapi... tylko co ?
Wcześniej zawsze mi o wszystkim mówiła, ale teraz... Zaczęło się równo z
moimi nagłymi zanikami pamięci, czyli miesiąc po upadku
Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Była jakby czymś przestraszona.
Następne dni przyniosły wyraźne niezdecydowanie. W tydzień po tym
zaginęła na kilka dni, a kiedy wróciła była cała zapłakana, przerażona
wręcz, miała zrozpaczoną minę, a w oczach zobaczyłam jakby... początki
obłędu ? Po tym wydarzeniu unikała mnie jak mogła. Była ciągle
nieobecna myślami. Nie odzywała się, a jeśli już to z zamyśleniem i
smutkiem, a jej zniknięcia zaczęły się stawać niemal codziennością. W
dodatku ZAWSZE wracała roztrzęsiona i zagubiona, z czasem jednak
obojętna na wszystko i niezwykle ostra. Ostatnio zaczęła ze mną
rozmawiać, ale co z tego ? Przecież to już nie ona ! Może... może gdy
pójdziemy do szkoły ta sytuacja się poprawi ? A jeśli nie to... ech sama
nie wiem, ale zrobię wszystko, by wróciła moja dawna panna Crouch,
której uśmiech prawie nie schodził z twarzy nawet w najgorszych
chwilach. Będę walczyć... walczyć o dawną nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz